poniedziałek, 16 czerwca 2008


PODRÓŻ ZA GŁOSEM SERCA img/smilies/142 img/smilies/142

Dziś wyruszyłam w daleką podróż, w odległe, moje małe miejsce. Jadę tam, gdzie prowadzi mnie Głos- Głos, z samego wnętrza, słyszę jak bije w mym sercu: pokój i radość, iż podążam w dobrym kierunku. Nie było łatwo wyjechać z domu, nie było łatwo usłyszeć: " ŻEGNAJ ! ", ale On, wypełnia tę pustkę. Choć to narazie początek mej drogi, czuję wielkie szczęście i chęć dziękczynienia za Powołanie do Miłości. Czuję, jak ogrom Bożej Łaski, wypełnia moje serce. Pan ma w tym cel, pozwolił mi, mimo trudności, wsiąść do pociągu i kroczyć śladami, za którymi serce ciągnie. Serce Boże prowadzi w dalekie, nieznane miejsce, a ja idę ku Niemu, by być szczęśliwą. Dla każdego z nas, Pan przygotował indywidualną drogę, czasem prowadzącą przez dzikie chaszcze, pustynie, dżungle, jednak pragnienie pójścia za Nim, większe jest niż cokolwiek innego. W Imię Boże, zostawiam wszystko i idę. Choć tak naprawdę, jeszcze mało wiem. Pokój, który mam w sercu, trudno jest opisać słowami, nie rozumiem, co Pan czyni z moją duszą, ale powierzam Mu siebie, bez względu na wszystko, "Czyń, Panie ze mną, co zechcesz". Za ten dar, do końca życia będę dziękować, za to, że pozwolił mi Siebie poznawać, coraz bardziej napełniać się i rozkochiwać w Jego posłannictwie, a co za tym idzie- kroczyć Jego śladami. Moje serce już wybrało, i powiedziało TAK, spory czas temu, jednak to nie wyklucza, codziennego powtarzania TAK- Jezusowi, przyjmowania tego, co nam daje z wielka pokora i ufnością w Boże Miłosierdzie. Życie z Nim, to nieustanne powtarzanie UFAM i świadczenie własnym życiem o szczególnej więzi z Jezusem Chrystusem. Nie chodzi o to, by na pokaz się modlić, czy chodzić do Kościoła, ale o to, by ludzie, widząc nas, mogli powiedzieć: "Spotkałem Jezusa, On jest w tej dziewczynie, On jest w tym chłopaku". By potrafili, poprzez małe znaki, dostrzegać Jego obecności : w promieniach słońca, w kwitnących kwiatach, a często także, w przykrych zdarzeniach. Dzięki Niemu, łatwiej pewne rzeczy zrozumieć, pokochać siebie, mimo wielu grzechów, czy uległości, wobec napływających słabości. A także zranień, które często tkwią w nas, Pan daje siłę do przezwyciężania zła, mówi: " Zło, DOBREM zwyciężaj", " Nie lękaj się, JA JESTEM z Tobą..."
Ufam, że Bóg, odsłoni przede mną, chociaż część Swojego Planu, że będę potrafiła przyjąć i realizować tak wielki i piękny Dar, jakim jest POWOŁANIE.

[ 1. CZERWIEC 2008 r ]

Ciąg dalszy nastąpi, gdyż od tego dnia, wszystko się tak praktycznie zaczęło.....

Dodam, że choć podróż była daleka, w sercu czułam, że to bardzo blisko. Gdy juz teraz jestem poo 2- tygodniowych Indywidualnych Rekolekcjach, , stwierdzam, iż nie było się czym denerwować. Opowiem wam po krótce, jak to wszystko wyglądało, choć wiadomo, że słowa nie są w stanie wyrazić takich przyżyć, jakich doświadczyłam.
Pierwszym miejscem, do którego pojechałam, był Lublin. Spory kawałek ze Szczecina, ale podążając za Miłością, żadne kilometry nie stanowią przeszkody. Wyjechałam ze Szczecina wcześnie rano, pociąg wyruszył z Dworca o godz. 6:07. Było ciężko, pożegnanie z mamą, łzy, smutek, rozstanie, i ciągle towarzyszące pytanie: " Czy wrócisz ?! " Pociąg odjechał, w przedziale 2 dorosłych pasażerów i trójka dzieciaków, takich małych szkrabów, roześmianych od ucha do ucha. Na początku trochę się dłużyło, ale jak się zapoznałam z maluchami, pobawiliśmy się, poczytałam im, to nim się obejrzałam, STACJA - Lublin. Wysiadłam, tłum nieznanych mi ludzi, ale wiedziałam, że będzie na mnie czekała Siostra, z którą się kontaktowałam i umawiałam. Idę, idę, i nagle wyłania się spośród napierających ludzi- S. Amanda, z takim wielkim uśmiechem, że trudno byłoby jej nie zauważyć. W chwili zetknięcia sie z Siostrą NA ŻYWO, poczułam wielki spokój i radość. Rozmawiając, poszłyśmy na autobus, by móc dotrzeć do domu. Udało się- już na miejscu, S. Amanda, zaprowadziła mnie do pokoju, w którym miałam sie rozgościć, i w którym będe mieszkać przez najbliższy czas. Oczywistym punktem tego dnia, jak i z resztą kolejnych także, był posiłek, a w tym przypadku, obiad, przy którym toczyły się rozmowy na różne tematy . Z tego względu, że była to Niedziela, Dzień Pański, poszłyśmy z Siostra do Kościoła Garnizonowego. Piękne przeżycia, już od pierwszego dnia. Modlitwa, wspólnota jednoczących się ludzi, a co najpiękniejsze- moment przyjęcia Pana Jezusa do swojego serca. Później spacerek i do domku, wtedy poznałam Siostry mieszkające w tej Wspólnocie Zakonnej. Przyjeły mnie bardzo ciepło, a rodzinna atmosfera, jeszce bardziej utwierdzała mnie w podjętej decyzji. Dzień upłynął szybko, a w zasadzie, popołudnie- było ono bardzo bogate i napewno nigdy nie zapomnę takiego Dnia Dziecka. Jeszcze wieczorem, po kolacji przyszła do mnie Siostra, spytać jak się czuje i przedstawiła mi plan dnia następnego. a potem nastąpił czas spoczynku. Kolejny dzień rozpoczęła poranna modlitwa, śniadanko i zajęcia w szkole. Nie musiałam na nie iść, ale chciałam, w końcu nie pojechałam tam, by wylegiwać się w łóżźku do 10, tylko by przyjrzeć się codziennemu życiu SIóSTR SERCANEK. Zawsze podziwiam ludzi, którzy potrafią pracować z młodzieżą i toteż powiedziałam S. Amandzie. Dla mnie, byłaby to bardzo ciężka praca, choć z drugiej strony na Chwałę Bożą każda praca jest piękna, nawet przysłowiowe " życie ze ścierką i miotłą w ręku ". Dzięki Siostrze, mogłam poznać tamtejszą młodzież i szczerze powiem, że jestem bardzo mile zaskoczona. Bałam się ich reakcji na moją osobę, że kto to jest, że jestem obca i w ogóle, a tymczasem, oni, traktowali mnie jak swoją koleżankę. Lekcje skończyły się szybciutko, potem do domku na obiadek i wyjście na spacer. to dopiero była przygoda. Poszłyśmy z Siostrą do Ogrodu Botanicznego, piękne słońce, piękna zieleń, cisza, śliczne kwiaty, a rozmowy, które tam miały miejsce, głęboko w serduszku mym się zachowały. Wspólna modlitwa Różańcowa, na, na łonie natury, rozmyślanie nad Pismem Świętym, ostudziły moje emocje. Właśnie tam, w tym ogrodzie, podzieliłam się z S. Amandą, Świadectwem swojego powołania. Mimo tego, że wcześniej, telefonicznie i wirtualnie dużo rozmawiałyśmy, to tam, realnie - było całkiem inaczej, było pięknie. Mogłam swobodnie się otworzyć, czułam lekkie skrępowanie, ale to normalne, bo to była poważna rozmowa. A tuż po niej, serce było spokojne, opanowane. Nastąpił, także moment uwiecznienia naszego pobytu w tym parku, na zdjęciach. Nawet udało się nam z Siostrą znaleźć panią, która zgodziła się nam zrobić wspólne foto http://img530.imageshack.us/img530/8515/30uz8 ............

Ciąg Dalszy Nastąpi.......................

4 komentarze:

skromna robotnica winnicy Pańskiej ;) pisze...

"W lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie"....
Cieszę się, że jesteś szczęśliwa ;)
"Gdzie bowiem jest Twój skarb, tam będzie i serce Twoje." Mt 6, 21

Otaczam modlitwą moja kochana Siostrzyczko :)+

Simfanka pisze...

Piękne jest to, co piszesz :)
Podziwiam Cię za odwagę i wytrwałość! Pozdrawiam w Panu +

Anonimowy pisze...

Pięknie na tym blogu zapraszam do mnie :
***


franciszkanin.blogspot.com

pozdrawiam i zapewniam pamięć w modlitwie

braciszekofm pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.